Krótkie streszczenie O człowieku – części antropologicznej lazurowej idei[1]
Pytania o człowieka i ludzkość sprowadzają się do trzech zasadniczych: skąd idziemy, kim jesteśmy oraz dokąd zmierzamy. Drugi tom lazurowej idei był próbą odpowiedzi na te pytania.
Skąd idziemy?
- Nie można oddzielić filogenetycznego rozwoju człowieka od ewolucji pozostałych gatunków, ba, nawet więcej – od ewolucji całego Wszechświata, która się rozpoczęła o Godzinie Zero-Zero na samym początku Wielkiego Wybuchu. Przypuszczalnie już wtedy ukształtowały się warunki wszelkiego rozwoju, łącznie z naszym. Świadomy i rozumny Homo sapiens to efekt (czyż nie najbardziej zadziwiający?) owych 13,8 miliardów lat rozwoju, w szczególności 4 ostatnich miliardów, kiedy na Ziemi zaistniało życie. Jesteśmy spadkobiercami wszystkich naszych biologicznych poprzedników, począwszy od jednokomórkowych prokariontów.
- Powtarzalność jest zjawiskiem powszechnym i fundamentalnym w przyrodzie. Bezwzględna powtarzalność zjawisk (procesów, rzeczy) w takich samych warunkach przybiera postać praw fizyki, chemii, w końcu biologii. Wskutek emergentnego dążenia do struktur bardziej złożonych i rozwiniętych chemiczna powtarzalność przyrody nieożywionej przekształciła się z czasem w biologiczną powtarzalność przyrody ożywionej, co zaowocowało pojawieniem się polimerów naturalnych (RNA, DNA, białek, polisacharydów, polimerów izoprenowych), stanowiących fundament życia.
- Życie prawdopodobnie jest skutkiem wielokrotnej emergencji na coraz to wyższym poziomie: zrazu emergencji abiotycznych związków chemicznych (abiontów) współtworzących byt-system prebiotyczny (prebiont), później zaś emergencji prebiontów współtworzących byt-system protobiotyczny na granicy życia i pozornego życia (protobiont) oraz kolejnej emergencji nibybiologicznych protobiotów współtworzących byt-system już w pełni biotyczny (prokariont). W powyższy schemat wpisuje się hipoteza świata RNA, głosząca, że pierwotne RNA (proto-RNA) pełniło funkcję enzymów (podobnie jak późniejsze białka), a ponadto było nośnikiem informacji genetycznej (jak później DNA).
- Protobiont jako prekursor życia sprzed mniej więcej 4 miliardów lat składał się przypuszczalnie z kwasów fosforowych, prostych aminokwasów i być może innych względnie prostych polimerów lub monomerów zamkniętych w błonie przedlipidowej. Z czasem dzięki metabolizmowi, reprodukcyjności i wzrostowi przekształcił się, oczywiście za sprawą emergencji, w pierwszy organizm prokariotyczny, protoplastę bakterii, następnie zaś we właściwą bakterię. Prokarionty królowały na naszej planecie niepodzielnie przez około 2 miliardy lat. Można by rzec, że w tym czasie przygotowywały grunt pod przyszłą różnorodność coraz to bardziej złożonego życia na naszej planecie.
- Z połączenia kilku różnych prokariontów, na poziomie emergencji nieodwracalnej, zrodził się pierwszy eukariont, czyli znacznie większy organizm wyposażony w jądro komórkowe i organelle, będące uprzednio samodzielnymi prokariontami. Jednokomórkowe eukarionty łączyły się w kolonie biofilmowe, z których część przekształciła się w organizmy wielokomórkowe. Od tej pory ewolucja nabrała tempa. Przed 800–760 milionami lat zagościły na Ziemi zwierzęta, organizmy o budowie symetrycznej, odżywiające się prawie wyłącznie organicznym pokarmem, oddychające tlenem, zdolne do samodzielnego ruchu i rozmnażające się płciowo. U większości zwierząt pojawiły się komórki nerwowe, a następnie – ze skupiska owych komórek w przedniej części ciała – mózg. Linia zwierzęca, która doprowadziła później do narodzin gatunku Homo sapiens, wiodła kolejno przez strunowce (od 540 mln lat), kręgowce (od 530 mln lat), czworonogi (od 400 mln lat), synapsydy, zwane też gadami ssakokształtnymi (300 mln lat). Około 225 milionów lat temu z tychże gadów wyewoluowały pierwsze niewielkie ssaki, które wykorzystały szansę szybkiego rozwoju po wymarciu dinozaurów.
- Ssaki miały już dobrze rozwinięty mózg, wyposażony w 6-warstwową korę nową, która później odegra kluczową rolę u naczelnych. Nadrzewny tryb życia tych ostatnich spowodował przewagę informacji wzrokowej nad pochodzącą od innych zmysłów, co z kolei przyczyniło się do wzrostu zaciekawienia światem, a następnie do rozwoju inteligencji praktycznej. Przed 40 milionami lat przyszedł czas na małpy właściwe, a mniej więcej 20 milionów lat temu – wąskonose małpy człekokształtne, które dały początek wymarłym oraz dzisiejszym gatunkom gibonów, orangutanów, goryli, szympansów tudzież ludzi. Linię rozwojową człowieka opuszczają najpierw gibony i orangutany, potem goryle, a na ostatku najbardziej z nami spokrewnione szympansy. Pod koniec tej drogi spotkać można wymarłe już dzisiaj rodzaje i gatunki wyższych naczelnych: ardipiteki (6–4 mln lat temu) oraz australopiteki (4,2–1,75 mln lat temu).
- Australopitek potrafił już chodzić na dwóch tylnych kończynach w pozycji wyprostowanej. Przypuszcza się, że to on jest ogniwem łączącym świat zwierzęcy ze światem ludzkim, ponieważ z jednej jego późniejszych gałęzi wyłonił się rodzaj Homo. Za pierwszy gatunek człowieka uważa się Homo habilis, który rozwinął się przed 2,7–2,5 milionami lat. Ten już nie tylko poruszał się na dwóch nogach, ale i pokonywał coraz to dłuższe dystanse, uzbrojony w narzędzia z kamienia, drewna bądź kości. Być może potrafił korzystać z ognia z wznieconych podczas burz pożarów i, nosząc odzienie ze skór, zatracał stopniowo owłosienie. Mimo to posiadał jeszcze wiele małpich cech. Dopiero co do jego następcy, Homo erectus, nie ma wątpliwości, że był człowiekiem – wyglądem, poruszaniem się i posturą przypominającym w znacznej mierze współczesnego. Pojawił się przed 2 milionami lat, a zniknął 200–100 tysięcy lat temu. Pewne rewolucje w jego życiu (udomowienie ognia, używanie odzieży skórzanej, wytwarzanie narzędzi, zmiana sposobu przygotowywania posiłków i odżywiania etc.) pozwoliły mu nie tylko na wyjście z Afryki i zasiedlenie znacznych terenów Eurazji, lecz także na wszechstronniejszy rozwój, ze społeczno-rodzinnym włącznie. Równolegle z nim lub po nim były jeszcze inne gatunki bądź podgatunki ludzi, m.in. Homo ergaster, Homo heidelbergensis, Homo antecessor, Homo florensiensis, denisowianin, neandertalczyk. W czasach pojawienia się naszego gatunku Homo sapiens (około 300 tysięcy lat temu) nadal żył neandertalczyk, co sprzyjało krzyżowaniu się sporadycznie obu gatunków.
- Kiedy Homo sapiens oddzielił się od swoich przodków, z pewnością używał już narzędzi z różnych materiałów – kamienia, kości, rogów, drewna, elastycznych części roślinnych, ale tylko te kamienne (i częściowo z kości), ze względu na wyjątkową trwałość, zachowały się do naszych czasów. Dlatego trzy pierwsze epoki stosowania narzędzi wzięły swe nazwy od kamienia (grec. lithos) – paleolit (starsza epoka kamienia łupanego; tryb łowiecko-koczowniczy z późniejszymi pierwszymi próbami osadnictwa), mezolit (środkowa epoka kamienia; osiadły tryb życia, udomowienie pierwszych zwierząt, początki tkactwa) oraz neolit (młodsza epoka kamienia zwanego gładzonym; dalsze postępy w osadnictwie i rolnictwie, rozwój garncarstwa). Kolejne epoki w dziejach rodzącej się cywilizacji to epoka brązu (od mniej więcej 5,5 tysiąca lat temu), poprzedzona krótką, przejściową epoką kamienno-miedziową zwaną chalkolitem (6 tysięcy lat temu), następnie zaś epoka żelaza (od około 1200 roku p.n.e.).
- Tak oto w telegraficznym skrócie wyglądał przebieg ewolucji naszego gatunku i jego poprzedników. Jest to droga licznych emergencji, czyli jakościowych rewolucji, tworzących coraz to wyższą złożoność-bytowość chemiczną, biologiczną, psychiczną, w końcu duchową. Jesteśmy wielopoziomowym systemem systemów organizujących określone obszary zmaterializowanej energii zwanej naszym ciałem. To my sami (podobnie jak dawniej miliony pokoleń szeroko rozumianych naszych praprzodków, począwszy od prokariontów) wespół ze środowiskiem jesteśmy architektami naszego organizmu, życia, losu, przeszłości i przyszłości. My sami, czyli nasz umysł, ejdos istoty żywej, nasze najgłębsze jestestwo.
- Mimo wspólnych korzeni ze światem zwierzęcym, przejawiających się m.in. we wspólnocie genetycznej, anatomicznej i behawioralnej, to znaczy, mimo iż nadal jesteśmy zwierzętami, coś nas od nich różni i decyduje o naszym człowieczeństwie. Poniżej wyszczególniono najważniejsze zakręty i etapy drogi wiodącej do Homo sapiens.
- Należymy do naczelnych, rzędu ssaków, które prowadzą na ogół nadrzewny tryb życia. Podczas długiego bytowania naszych zwierzęcych przodków między konarami drzew, wzrok spośród wszystkich zmysłów wysunął się na plan pierwszy, nawet przed węch dotychczas dominujący. Węch nie miał szans dorównać nowo preferowanemu zmysłowi widzenia z kilku powodów: miał bardziej ograniczony zasięg, często dostarczał zdezaktualizowaną („wczorajszą”) informację i nie wskazywał na precyzyjną lokalizację źródła informacji. Czynniki te spowodowały, że przyroda w przypadku wyższych naczelnych postawiła przede wszystkim na wzrok (stąd prymat wzroku), który okazał się bardziej przydatny zarówno do przeżycia, jak i do odbioru informacji o zewnętrznym świecie, co umożliwiało jego lepsze poznawanie.
- Po okresie dawnego monochromatyzmu (nieodróżnianie barw, słaba ostrość widzenia), a następnie dichromatyzmu (początki dostrzegania wielobarwności dzięki dwom rodzajom czopków), pojawił się u zwierząt wzrok trichromatyczny (pręciki i trzy rodzaje czopków pozwalały na lepszą ostrość i wielobarwność obrazu). W ten sposób zdobyta nadwyżka informacyjna, wykraczająca poza trójkąt potrzeb elementarnych PBS (pożywienie, bezpieczeństwo, seks), zaowocowała zaciekawieniem światem, które przyczyniło się w późniejszym okresie do rozwoju funkcji kognitywnych.
- Zmiany klimatyczne, kurczenie się lasów tropikalnych wskutek pożarów, rosnąca konkurencja, a co za tym idzie – niedobór pożywienia nadrzewnego zmusił naszych przodków do zejścia z drzewa i szukania żywności gdzie indziej: na ziemi, w ziemi oraz płytkich wodach. Konieczność szybszego jej znalezienia, potrzeba bezpieczeństwa oraz rozbudzona na drzewie ciekawość świata przyczyniły się do porzucenia postawy czworonożnej na rzecz postawy dwunożnej. Początkowo ardipitek, nasz domniemany przodek, chodził na dwóch tylnych kończynach, podpierając się zewnętrzną stroną paliczków swoich długich rąk. Znaczne postępy w dwunożnym poruszaniu się uczynili jego następcy – australopiteki i parantropy – mimo że nie od razu porzucili nadrzewne legowiska. Dwunożność jako efekt nowego trybu życia była kolejnym kamieniem milowym na drodze do hominizacji. Ten energooszczędny sposób poruszania się uwolnił ręce wraz z ich coraz sprawniejszymi dłońmi, co pozwoliło później naszym przodkom na noszenie przedmiotów i potomstwa, produkcję narzędzi, posługiwanie się bronią, wykorzystywanie ognia, wykonywanie precyzyjniejszych czynności manualnych, a wreszcie na rozwój mózgu. Już na dwóch nogach Homo erectus, a potem jego następcy zaczęli podbijać świat.
- Następnym krokiem była utrata owłosienia, spowodowana prawdopodobnie noszeniem niewyprawionych futer, co powodowało przegrzewanie się własnej skóry, jej zagrzybienie i liczne infekcje. Przyczyną tego mogła być chęć podkreślenia swej pozycji w stadzie bądź podobania się partnerce/partnerkom albo pragnienie, by siła pokonanego zwierzęcia wstąpiła w ciało zwycięzcy. Później, w czasie wędrówki na północ, doszła do tego jeszcze konieczność noszenia skór jako ochrony przed chłodem.
- Nie była to jedyna zmiana w fizycznym wyglądzie człowieka. Największa przebudowa naszego ciała rozpoczęła się wraz z przejściem od postawy czworonożnej do dwunożnej. Wskutek dwunożności zmieniły się m.in. stopy ludzkie, nogi, kręgosłup, miednica, ręce, czaszka, twarz, a nawet część narządów wewnętrznych (kanał rodny, krtań).
- Kolejnym czynnikiem hominizacyjnym było wytwarzanie narzędzi. Zwierzęta również czasami używają pomocniczych przedmiotów, by osiągnąć cel, na przykład zdobyć trudno dostępne pożywienie. Są to jednak „narzędzia” (kamień, kij), których nikt celowo nie modyfikuje ani nie wytwarza z myślą o przyszłym użyciu. Takie zwierzęce protonarzędzia różnią się od ludzkich narzędzi pierwotnych, czyli najprostszych narzędzi intencjonalnie wytwarzanych przez (pra)człowieka i przeznaczonych do wielokrotnego użytku, niekoniecznie zawsze do tych samych zadań. Najstarsze zachowane do naszych czasów narzędzia (kamienne otoczaki) liczą ponad 3 mln lat.
- Górę nad zwierzęcym lękiem przed ogniem zapewne wzięła u naszych antenatów ciekawość świata rozbudzona w okresie ich nadrzewnego trybu życia. Oprócz ciekawości istotne mogły być też pierwsze korzyści z ognia (np. upieczone zwierzę w pogorzelisku jako ofiara pożaru). Początkowo przechowywano ogień w postaci zarzewia (tlący się konar, darń, wysuszone łajno), później samemu nauczono się go krzesać. Udomowienie ognia gruntownie wpłynęło na życie jego użytkowników. Ogień służył jako przenośne źródło ciepła i światła, a także narzędzie do odstraszania drapieżników, obróbki cieplnej potraw, dłuższego przechowywania żywności i detoksykacji pokarmów. Udomowienie ognia pociągnęło za sobą zmiany anatomiczne (krótszy układ trawienny, przebudowa uzębienia) i społeczne (wydłużenie aktywności dziennej, rozkwit życia rodzinno-towarzyskiego).
- Metaforycznie świat stanowi system naczyń połączonych, w którym każdy byt jest powiązany z innymi bytami-rzeczami w myśl zasady im coś bliższego, tym związki są silniejsze i bardziej rozwinięte. Mowa tu o różnorakiej bliskości: w przestrzeni, czasie, pokrewieństwie genetycznym, wspólnocie duchowej. Każdy byt wysyła na zewnątrz informację o sobie i przyjmuje stamtąd informację o innych bytach. Taki sposób wymiany informacji nazywamy komunikacją. Jej szczególnym przykładem jest język ludzki jako system znaków wokalnych, wizualnych oraz innych służących do przepływu informacji między nadawcą a odbiorcą.
- W toku 4-miliardletniej ewolucji nasi praprzodkowie używali różnych form komunikacji. Pierwszą z nich była komunikacja dotykowa zachodząca, kiedy jeden byt fizycznie stykał się z drugim. Bezpośredni kontakt przyczynił się do wykształcenia zmysłu dotyku, który obecnie, dzięki różnorodnym receptorom, pozwala nam na odczuwanie nacisku, temperatury (ciepła i osobno zimna), równowagi, bólu, ułożenia poszczególnych części ciała, ciśnienia itp. Z dotyku ukształtowały się dalsze zmysły odbierające informacje ze środowiska. W przypadku naszych przodków były to kolejno węch i smak (poprzedzone ogólnym odbiorem sygnałów chemicznych), wzrok, słuch. Dlatego na dobrą sprawę wszystko, co do nas dociera za pomocą jakichkolwiek zmysłów, można określić wspólnym mianem dotyku. Możemy mówić o bezpośrednim dotyku fizycznym, zwłaszcza poprzez skórę, dotyku chemicznym, czyli o kontakcie receptorów z cząsteczkami chemicznymi znajdującymi się we wdychanym powietrzu bądź w spożywanych pokarmach, oraz o dotyku falowym jako o kontakcie z falami świetlnymi (wzrok) i akustycznymi (słuch). Porozumiewając się z zewnętrznym światem poprzez owe zmysły, wyróżniamy odpowiadające im komunikacje: dotykową, węchową, smakową, wzrokową oraz słuchową.
- Niemalże równolegle z komunikacją dotykową rozwijał się drugi typ porozumiewania się – komunikacja chemiczna, która z czasem przekształciła się w komunikację węchową (de facto węchowo-smakową). Dzięki węchowi zaspokajane były wszystkie potrzeby życiowe ówczesnych organizmów, a mianowicie potrzeby pokarmowe (te również dzięki smakowi), bezpieczeństwa i seksualne, zwane w skrócie potrzebami PBS. Dzisiaj komunikacja węchowa odgrywa nadal ogromną rolę, zwłaszcza w świecie zwierząt niższych (np. owadów).
- Po pojawieniu się dwóch pierwszych zmysłów – dotyku fizycznego i dotyku chemicznego, który stopniowo różnicował się na kolejne zmysły (śladowy „pierwotnie chemiczny” oraz węchowy i smakowy) – dość szybko przyszła kolej na dwa dalsze: wzrok oraz słuch. Po przejściu na nadrzewny styl życia węch tracił u naczelnych na znaczeniu, a na pierwsze miejsce wysuwał się wzrok, który umożliwiał zaspokajanie nie tylko starych potrzeb PBS, lecz ponadto rozbudzał nowe, takie jak ciekawość świata czy radzenie sobie w świecie za pomocą wykonywanych narzędzi. Dlatego dotychczas wiodącą komunikację węchową powoli zastępowała w tej roli bardziej przydatna komunikacja wzrokowa, rejestrująca postawę ciała, mimikę twarzy i gestykulację rąk (język gestowy). Zwierzęta często przybierają określoną postawę ciała (zwaną też mową ciała), gdy chcą coś przekazać swoim pobratymcom lub wrogom. Człekokształtne rozbudowały ową mowę o mimikę twarzy i gesty.
- Język gestów i mimiki nie był zbyt praktyczny, ponieważ wymagał ciągłej obserwacji twarzy oraz rąk „mówiącego”, które coraz częściej wykorzystywano do innych zadań (prac manualnych, noszenia przedmiotów i najmłodszego potomstwa, posługiwania się narzędziami). Niemniej torował on drogę do narodzin języka werbalnego.
- Język ludzki opiera się na dwóch równoległych szlakach komunikacyjnych – dźwiękowym oraz wzrokowym – które z czasem utworzyły mowę i jej graficzną reprezentację pismo. W genezie języka można wskazać trzy etapy ewolucyjne: 1) etap rozwoju bazy dla protojęzyka (odgłosy zwierzęce i postawa ciała zwierząt); 2) etap rozwoju protojęzyka jako bazy dla powstania języka (przedśpiew, artykulacja przedwerbalna, mimika, gesty, później rysunek) i 3) etap rozwoju właściwego języka (mowa i pismo wraz ze śpiewem, drukiem, multimediami, internetem etc.). Oto jak wyglądała droga do ukształtowania się języka:
- Po licznych zmianach behawioralnych, społecznych, umysłowych i anatomicznych związanych z dwunożnością zaistniały odpowiednie warunki do pojawienia się mowy jako nowego sposobu porozumiewania się między ludźmi. Był nim język dźwiękowy, który z czasem wyewoluował w złożony i niezwykle efektywny leksykalno-gramatyczny system komunikacyjny. Umiejętność mówienia stymulowała inne zdolności mentalne, m.in. inteligencję. Było to oddziaływanie obustronne, gdzie mowa przyczyniała się do wzrostu inteligencji, zaś rosnąca inteligencja – do rozwoju mowy.
- Mowę rozwijały i doskonaliły setki tysięcy użytkowników oraz pokoleń. Swoistą inkarnację języka mówionego stanowi pismo. Pojawiło się ono około 6 tysięcy lat temu m.in. jako efekt coraz bardziej upraszczanych rysunków, niemniej nie wyeliminowało wcześniejszych sposobów porozumiewania się (mowy i komunikacji mimiczno-gestykulacyjnej). Pismo odegrało ogromną rolę w rozwoju cywilizacji, stając się zewnętrznym magazynem pamięci naszego gatunku.
- Język jest niewątpliwie najdoskonalszym uzewnętrzniającym nas narzędziem, ale nie naszym (s)twórcą. Jest nim bowiem nasz własny umysł, który po 4 mld lat ewolucji osiągnął etap wymiany myśli oraz ich gromadzenia, również poza własnym organizmem. Wraz z pojawieniem się mowy zaczęliśmy „przechowywać” nasze myśli także w mózgach innych osób, a jednocześnie gromadzić w swoich mózgach cudze myśli dzięki ich wielostronnej wymianie. Wcześniej, bez posługiwania się językiem, było to prawie niemożliwe. Język odręcznie pisany – druga megarewolucja kognitywna w dziejach ludzkości – ułatwił nam elitarną wymianę myśli oraz ich przechowywanie na nośnikach pozaneuronalnych, takich jak tabliczka gliniana, papirus czy papier. Druk okazał się kolejną, tym razem zdecydowanie bardziej egalitarną megarewolucją w przekazie, gromadzeniu i przechowywaniu myśli.
- Graficznie naszą drogę do człowieczeństwa, wiodącą przez trzy megarewolucje kognitywne, można by przedstawić następująco:
I (mowa): elementarna wymiana myśli, których magazynem, oprócz własnego mózgu, są również cudze mózgi, a nośnikiem – sieci neuronowe.
II (pismo): elitarna wymiana myśli, których magazynem stają się artefakty, głównie teksty odręcznie pisane, a nośnikami – m.in. kamień, tabliczki gliniane, włókna i papier.
III (druk): egalitarna wymiana myśli, których magazynem są m.in. biblioteki, archiwa, medioteki, a nośnikiem książki drukowane oraz inne druki.
Kim jesteśmy?
- Umysł jest mocą każdej istoty żywej, to znaczy takiej, która jest zdolna do organizowania sobie życia na odpowiednim dla siebie poziomie. W szerszym ujęciu można utożsamiać go z tą istotą (Mój umysł to ja sam). Istota przedmózgowa, u której nie zdążył się jeszcze wykształcić układ nerwowy wraz z mózgiem, posiadała już „umysł”[2], a tym bardziej posiadały go późniejsze ewolucyjnie istoty mózgowe. Zarówno „umysł”, jak i umysł stanowią przejaw ejdosu, czyli tego, co w każdym bycie-systemie jest najistotniejsze. U zwierząt wyżej rozwiniętych najważniejszym magazynem pamięci i doświadczeń, a jednocześnie narzędziem służącym do zarządzania organizmem jest zbudowany z tkanki nerwowo-glejowej mózg, wspierany przez cały układ nerwowy.
- Umysł sensu largo towarzyszy istotom żywym od samego ich początku, czego nie można powiedzieć o mózgu, który wraz z układem nerwowym pojawił się dość późno (po około ⅞ okresu istnienia życia na Ziemi). Umysł współtworzą jego predyspozycje, między innymi te, które pojawiły się już przed mózgiem: zmysły, pamięć, inteligencja, wola trwania. Nie jest on następstwem przypadku, ale dziełem samoorganizacji wykorzystującej czynniki zarówno egzogenne, jak i endogenne. Należą do nich m.in. przypadkowe mutacje, które w procesie zwanym doborem naturalnym bywają korzystne tak dla organizmu, jak gatunku. Niekorzystne natomiast mutacje są zazwyczaj naprawiane i w większości przypadków nie pozostawiają po sobie śladu.
- Droga do wykształcenia się mózgu rozpoczęła się około pół miliarda lat temu. Pierwsze zwierzęta wielokomórkowe typu płaskowce, nie miały jeszcze komórek nerwowych, stanowiących podstawowy budulec mózgu. Również bardziej rozwinięte od nich gąbki nadal nie wykształciły neuronów, pomimo posiadania struktur przypominających nerwy (neuroidy). U parzydełkowców pojawił się protomózg, niescentralizowany jeszcze i niespolaryzowany układ nerwowy w postaci sieci nerwowej pozbawionej skupisk neuronalnych. Ale już u stułbi można zaobserwować kumulację neuronów w kilku miejscach ciała. Niektóre gatunki zwierząt dwubocznie symetrycznych wykształciły drabinkowy układ nerwowy z wyróżniającym się nagromadzeniem neuronów z przodu ciała. U osłonic i bezczaszkowców typu lancetnikcewka nerwowa zakończona pęcherzykiem mózgowym biegnie wzdłuż całego ciała nad struną grzbietową.
- Mózg właściwy mają już bezkręgowce (np. owady). Mózg z kresomózgowiem, międzymózgowiem, śródmózgowiem, rdzeniem przedłużonym i móżdżkiem pojawia się u kręgowców. Kresomózgowie zaczęło się intensywnie rozwijać u ptaków i ssaków, u których obok kory dawnej (paleocortex) i kory starej (archicortex) wykształciła się ostatecznie 6-warstwowa kora nowa (neocortex), zaś u łożyskowców dodatkowo ciało modzelowate integrujące obie półkule. U naczelnych rozwinęła się kora odpowiedzialna między innymi za pamięć krótkotrwałą i funkcje poznawcze. Dalszy jej intensywny rozwój miał miejsce u wszystkich gatunków ludzi, zwłaszcza u Homo sapiens, u którego zauważyć można nowe obszary, takie jak „niema część mózgu”, pole Wernickego czy płaciki ciemieniowe dolne.
- Tak oto przez kilkaset milionów lat umysł, wyposażony od zarania życia w zmysły, inteligencję, wolę istnienia i rozwoju oraz w zdolności zdobywania doświadczenia i jego zapamiętywania, stopniowo kształtował układ nerwowy wraz z jego centralą – mózgiem. Ale i mózg, będąc dorobkiem zarówno długiego łańcucha filogenetycznego, jak i indywidualnych doświadczeń osobnika, kształtował i nadal kształtuje umysł. To znane już nam oddziaływanie obustronne, gdzie A wpływa na B i na odwrót.
- Nasz umysł nie jest monolitem. Wszystko w przyrodzie powstało wskutek rozwoju, a więc również umysł będący wynikiem rozwoju ewolucyjno-emergentnego. Jesteśmy wielopoziomowym systemem bilionów komórek, które tworzą tkanki, a wszystkie razem – organizm. W każdej komórce jest życie. Tym, co je organizuje tak na poziomie pojedynczej komórki, jak na poziomie całego wielokomórkowego organizmu, jest ejdos/umysł. Życie (czyli esencja istoty żywej) samo się organizuje, a dokładniej – robi to jego centrala (ejdos). Każda komórka ma własny „umysł” i własny „mózg”, którym w tym przypadku jest jądro komórkowe lub nukleoid u prokariontów. Tak samo ma swój „umysł” tkanka, przypominająca jako żywo kolonię jednokomórkowców. Te wszystkie „jeszcze-nie-neuronalne-umysły” komórek i tkanek tworzą razem system wyższego rzędu: umysł wegetabilny, będący nadal systemem przedneuronalnym.
- Nas, ludzi, najbardziej interesuje umysł, który cały swój dorobek zgromadził w neuronach, przede wszystkim w ich najważniejszym skupisku zwanym mózgowiem. To już jest nasz umysł, umysł całości, a nie tylko pojedynczych komórek czy tkanek. W tak rozumianym umyśle można wskazać poziomy odzwierciedlające nasz rozwój ewolucyjno-emergentny. Są to kolejno: poziom wegetatywny (w skrócie vegetatio), poziom animalny (anima), poziom psychiczny (psyche) i najwyższy z nich wszystkich poziom intelektualno-duchowy zwany też intelektem (nous). Pierwszy z nich tworzy wegetosferę, to znaczy sferę czynności życiowych na poziomie biologii, drugi – animosferę, sferę popędów, instynktów, emocji i programów wrodzonych, trzeci – psychosferę, sferę dominacji osobistych doświadczeń oraz zindywidualizowanych zachowań, odruchów warunkowych, uczuć i myślenia bezkrytycznego, natomiast ostatni – noosferę, czyli sferę krytyczno-logicznego myślenia, obiektywizmu, wolnego działania i moralności. Ten czwarty poziom jest najbardziej twórczy, a jednocześnie najbardziej nastawiony na poznawanie rzeczywistości takiej, jaka ona jest naprawdę. To głównie jemu (choć nie tylko) zawdzięczamy naszą cywilizację i kulturę.
- Fundament całego umysłu stanowi probiologiczne vegetatio utrzymujące nas przy życiu. Oddychanie, jedzenie, wydalanie zbędnych produktów, sen, bicie serca, metabolizm i w ogóle gospodarka wewnątrzustrojowa to jego domena. Ono nas broni przed wewnętrznymi wrogami, takimi jak drobnoustroje, metale ciężkie i inne toksyny. To ono, poprzez tworzony przez siebie nastrój, „rozmawia” z nami, „opowiadając” o swoich kłopotach (chorobach, zaburzeniach) lub ciesząc się swoim dobrostanem.
- Z vegetatio wyrasta kolejny, najbardziej zwierzęcy poziom mentalny – anima. Na tym poziomie zatrzymały się tzw. zwierzęta niższe. Dorobek istoty animalnej nie jest w zasadzie jej własnym dorobkiem, ale osiągnięciem całego gatunku. Dlatego można zakładać, że kształtował się on niezwykle powoli przez długi łańcuch pokoleń. Jest to umysł mało podatny na zmiany ze względu na wyjątkowo niską zdolność uczenia się, która z kolei stanowi efekt bardzo ograniczonej możliwości gromadzenia osobistych doświadczeń. Na tym poziomie wiedzie prym wszystko, co wrodzone: wrodzone programy, instynkty, popędy, odruchy bezwarunkowe i emocje. Podczas stresu – tego przyjemnego, pożądanego (eustresu), i tego zdecydowanie nieprzyjemnego (dystresu) – wydzielają się hormony, o czym powiadamiają nas emocje, będące de facto uzewnętrznieniem działania wspomnianych substancji dokrewnych.
- Z poziomu wegetatywnego wyrósł poziom animalny, z tego zaś – poziom psychiczny, wraz z którym nastała epoka zindywidualizowanych doświadczeń, potrzeb, odczuć, zachowań. Pojawił się charakter jako zbiór cech odróżniających osobnika od innych przedstawicieli jego gatunku. Powtarzające się emocje, w szczególności te silne, długotrwałe i dla indywiduum ważne, stworzyły nową jakość relacji międzyosobniczych – uczucia.
- Wraz z pojawieniem się umiejętności porozumiewania się za pomocą języka umysł na poziomie psyche zaczął korzystać nie tylko z własnych doświadczeń, ale i z doświadczeń współplemieńców. Oznacza to, że zaczął się uczyć od innych i uczyć innych, będąc jednocześnie nauczanym i uczącym się oraz innych. Owa dwustronna wymiana myśli, niespotykana dotychczas w świecie zwierząt, utorowała drogę nowemu poziomowi mentalnemu, znanemu wyłącznie człowiekowi, a mianowicie poziomowi intelektualno-duchowemu. Bezkrytyczne myślenie charakterystyczne dla psyche musiało ustąpić nieco miejsca krytycznemu myśleniu, którym zaczął posługiwać się nous po odkryciu logiki jako głębszego poziomu wszystkiego, co istnieje. Poznawaniu rzeczywistości towarzyszyło również rozróżnianie tego, co dobre, a co złe, co piękne, a co brzydkie, co sprawiedliwe, a co niesprawiedliwe, czyli odkrycie wartości. Stało się to możliwe dzięki predyspozycjom mentalnym intelektu, takim jak logiczny rozum, krytyczny rozsądek, sumienie, postawa wolitywno-emocjonalna czy wolna wola, o których będzie mowa dalej. Efektem działalności intelektu sensu largo jest szeroko rozumiana kultura, będąca niczym innym jak wynikiem aktywności noosfer personalnych nas wszystkich i naszych przodków od czasów wykształcenia się mowy jako narzędzia do interpersonalnej wymiany myśli.
- Umysł ludzki, spadkobierca umysłu zwierzęcego, przez niezmiernie długi czas filogenezy wykształcił szereg zdolności wrodzonych, czyli predyspozycji, natomiast podczas rozwoju ontogenetycznego nabył wiele umiejętności i nawyków. Do predyspozycji odziedziczonych po zwierzętach, a następnie rozwijanych przez nas należą m.in. wola życia, zmysły, inteligencja, wyobraźnia, emocje, pamięć, zaś do specyficznie ludzkich – rozum, rozsądek, postawa wolitywno-emocjonalna, wolna wola, intuicja, sumienie itp.
- Zmysły to jedne z najstarszych predyspozycji umysłu, które towarzyszą życiu od samego początku. Do istot żywych dociera informacja ze środowiska właśnie za pośrednictwem zmysłów. W przypadku człowieka możemy mówić głównie o pięciu zmysłach: dotyku, węchu, smaku, wzroku i słuchu. Wszystkie one ewolucyjnie wyrastają z jednego zmysłu – z szeroko rozumianego dotyku, gdzie informacja z zewnątrz „styka się” z organizmem. Są to dotyki: fizyczny, chemiczny i falowy, o których już była mowa w punkcie 19. Docierająca do organizmu informacja spowodowała wykształcenie się receptorów jako „anten” do jej odbioru oraz narządów zmysłu (oczu, uszu). Wraz z pojawieniem się receptorów zaczęły się stopniowo kształtować układy zmysłowe, złożone z komórek czuciowych, nerwów oraz określonych ośrodków mózgowych. Odebrana z zewnątrz informacja składa się z wrażeń, które z kolei integrując się, tworzą nową sensoryczną jakość emergentną – spostrzeżenia zmysłowe proste, a następnie pochodzące od wielu zmysłów spostrzeżenia złożone. Dla nas w poznawaniu świata najważniejsze są spostrzeżenia wzrokowe.
- Wraz z pojawieniem się umysłu możemy mówić o wewnętrznej rzeczywistości jako „odbiciu” tej zewnętrznej. De facto żyjemy w dwóch światach: tym zewnętrznym, obiektywnie istniejącym, i tym wewnętrznym, subiektywnym, będącym w nas i utożsamianym z nami. Tworzenie własnej rzeczywistości (subiektywnych bytów, obrazów, wydarzeń) głównie na bazie wcześniejszych spostrzeżeń to zadanie dla wyobraźni, kolejnej predyspozycji. W wyobraźni znajdują się nie tylko odbicia bytów i zjawisk obiektywnych, lecz także jej własne twory. Te ostatnie mogą być intencjonalne (np. twórczość artystyczna) bądź nieintencjonalne, najczęściej bezwiednie przejęte od innych (np. irracjonalne wierzenia). Wyobraźnia odgrywa znaczącą rolę w poznawaniu i rozumieniu świata, poprzez jego mniej lub bardziej udaną rekonstrukcję w umyśle. Ma ona swój udział także w tworzeniu abstraktów – pojęć i nazw ogólnych.
- Inteligencja – jako zdolność rozwiązywania w miarę szybko i trafnie problemów życiowych – znana była już prokariontom. Jest ona motorem ewolucji, największą bowiem szansę przetrwania, wydania potomstwa czy adaptacji do nowych warunków środowiskowych mają najzaradniejsze osobniki. Inteligencja każe się troszczyć w pierwszej kolejności o siebie i swoje potomstwo. Tę znaną także zwierzętom, która pomaga skutecznie rozwiązywać życiowe problemy, zwie się inteligencją praktyczną. Różni się ona od inteligencji teoretycznej, właściwej tylko ludziom, której efektem są m.in. odkrycia naukowe, dzieła artystyczne, systemy filozoficzne.
- Jedną z ważniejszych predyspozycji umysłu jest emocjonalność, czyli zdolność reagowania na korzystną lub niekorzystną dla organizmu zmianę. Towarzyszy ona wszystkim czterem poziomom mentalnym. Z właściwymi emocjami (nie mylmy ich z emocjonalnością!) mamy do czynienia dopiero na poziomie animalnym; na poziomie vegetatio króluje nadal „emocjonalność przedemocjonalna” – nastrój. Jako stan wegetatywno-emotywny utrzymuje się on znacznie dłużej niż emocja. Na poziomie biologicznym wiąże się on z hormonami, te zaś odpowiadają za fizjologię organizmu (wzrost, ruch, trawienie, popęd seksualny itp.). Gdy ewolucja osiągnęła wyższy od wegetatywnego poziom animy, zmieniła się także emocjonalność. Teraz można już mówić o właściwych emocjach, które są względnie krótkotrwałymi zmianami przeżyć podmiotu pod wpływem jakiegoś przedmiotu (rzeczy, osobnika, osoby). Emocje naruszają dotychczasowy stan umysłu. Jako kontynuacja nastroju są one metaforyczną pogodą umysłu, a więc mogą być słoneczne (radość, rozkosz), pochmurne (smutek, strach), burzliwe (gniew, złość) lub szarugowe (odraza). Te, które nam służą, nazywamy pozytywnymi, a te, które nam szkodzą – negatywnymi. Taki podział jest podziałem wartościującym, dlatego, jeśli chcemy go uniknąć (choć to ani takie proste, ani… konieczne) możemy mówić o emocjach jasnych (radość, zachwyt itp.) oraz ciemnych (jak gniew czy odraza). Emocje różnią się także natężeniem. Te umiarkowane nazywamy afekcją (wzruszeniem), silne natomiast – ekscytacją (podnieceniem). Biologicznie emocje wiążą się z gospodarką hormonalną. Można tutaj mówić o trójkącie współzależności – stres, hormony, emocje – oraz o oddziaływaniu obustronnym (stres powoduje wysyp określonych hormonów tudzież wywołuje konkretne emocje i vice versa). Emocje ułatwiają przystosowanie się do środowiska, sprzyjają tworzeniu bądź destrukcji.
- Emocjonalność na poziomie wegetatywnym realizuje się jako nastrój, na poziomie animalnym – jako emocje, zaś na poziomie psychicznym przybiera postać uczuć. Można wskazać wiele różnic między emocjami a uczuciami: uczucia kształtują się przez dłuższy czas i trwają niekiedy przez całe życie; są „średnią arytmetyczną” wszystkich chwil, zwłaszcza tych emocjonujących, jakie łączą obie strony (podmiot i przedmiot uczuć); uczucie jest wielopoziomową relacją i wieloobszarowym powiązaniem niemal wszystkich predyspozycji mentalnych (emocjonalności, zmysłów, wolnej woli, intuicji, rozumu itp.). Takie utrwalone relacje tworzą więzi wspólnotowe (rodzinne, plemienne, zawodowe itd.). Niektóre z tych więzi znane są również zwierzętom wyższym. Uczucia, podobnie jak emocje, mogą być pozytywne (miłość, przyjaźń) lub negatywne (wrogość).
- Umysłowi ludzkiemu znane są wszystkie przejawy emocjonalności (nastrój, emocje, uczucia), niemniej specyficzną wyłącznie dla noosfery emocjonalnością jest postawa wolitywno-emocjonalna, czyli ustosunkowanie się podmiotu do przedmiotu (osoby, sądu, zdarzenia), mające swoje źródło zarówno w emocjach, uczuciach, jak i wolnej woli. Mamy tutaj do czynienia z postawą konstruktywną, rozwijającą się od sympatii do empatii, oraz postawą destruktywną, od apatii aż po antypatię. Sympatia życzliwie nastawia podmiot do przedmiotu; empatia idzie jeszcze dalej – pozwala wczuwać się w położenie drugiej strony. Także ona opiera się na dobrej woli i emocjach zdecydowanie pozytywnych. Efektem postawy konstruktywnej jest tolerancja, która służy dobru moralnemu. Umiarkowaną postawą destruktywną jest apatia, czyli predyspozycja do obojętnego lub nieznacznie negatywnego nastawienia emocjonalnego, opartego na nieprzychylnej woli tworzącej emocjonalny dystans między podmiotem a przedmiotem. Przejawiać się ona może jako nietolerancja, a więc awersja do odmienności światopoglądowej, religijnej, politycznej czy rasowej. O wiele bardziej niekorzystna jest antypatia jako predyspozycja umysłu do zdecydowanie negatywnego nastawiania emocjonalnego, opierająca się na złej woli, która w ten sposób tworzy przepaść między stronami. Jej emocjonalnym skutkiem jest m.in. nienawiść. Antypatia to także przejaw nietolerancji, ale tym razem nietolerancji agresywnej, w praktyce przybierającej formę walki z odmiennością.
- Jedną z predyspozycji znaną wszystkim istotom żywym jest nieświadoma wola życia, determinowana przez imperatywy biologiczne, a określana jako potrzeba, popęd, instynkt. Na poziomie nous pojawia metamorfoza tamtej woli – wolna wola jako predyspozycja świadomego umysłu m.in. do podejmowania własnych decyzji, wyboru wartości i niezależnych działań, dążenia do wytyczonego przez siebie celu. Podobnie jak inne predyspozycje z obszaru noosfery, jest ona wrodzona w formie latentnej, a następnie kształtowana przez podmiot podczas rozwoju intelektualno-duchowego. Jej wynikiem jest wolność, w tym wolność myślenia, głoszenia własnych poglądów, działania, tworzenia relacji interpersonalnych, podejmowania decyzji. Wolna wola to najbardziej esencjonalna predyspozycja umysłu ludzkiego, najgłębsza ludzka predyspozycja. Dojrzała wolna wola jawi się przede wszystkim jako silna wola, wolna od dyktatu instynktów, emocji, złych nawyków czy zachcianek. Wolna wola może przejawiać się jako zła wola, kiedy wspiera zło moralne, lub jako dobra wola, gdy stanowi świadome działania człowieka, które służy dobru lub przynajmniej zapobiega złu moralnemu. Prawdziwie wolną wolę budujemy na bazie silnej i dobrej woli.
- Cechą charakterystyczną dla naszego umysłu jest intuicja, predyspozycja do pozazmysłowego spostrzegania faktów esencjalnych, które tworzą ejdetyczny wymiar rzeczywistości. Dostęp do tych faktów może być utrudniony lub nawet niemożliwy z powodu niewłaściwej postawy wolitywno-emocjonalnej. Ma ona charakter ewolucyjny (przeczucie) bądź rewolucyjny (olśnienie). Intuicja towarzyszy nam wszystkim codziennie, chociaż nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę. Oprócz intuicji praktycznej, która pomaga rozwiązać jakiś życiowy problem, znana jest nam intuicja teoretyczna, kognitywna, związana z poznawaniem rzeczywistości. Jest ona niespodziewanym uświadomieniem sobie nieznanej nam dotychczas myśli, pomagającej rozwiązać jakiś teoretyczny (naukowy, filozoficzny) problem na poziomie przeczucia lub olśnienia. Sprawa intuicji będzie szerzej poruszana w niniejszej części lazurowej idei.
- Rozum jest tak ważną cechą umysłu, że często bywa z nim utożsamiany. Jest on skłonnością intelektu do myślenia logicznego, które polega m.in. na wyszukiwaniu związków przyczynowo-skutkowych, korygowaniu spostrzeżeń zmysłowych oraz intuicyjnych, budowaniu abstrakcyjnych modeli, poznawaniu, poszukiwaniu sensu i celu bytu. Fundamentem umysłu rozumnego jest logika oraz fakty. Wyłonienie się rozumu u człowieka wiąże się z nabyciem umiejętności wymiany myśli, co stało się możliwe dopiero po wykształceniu się języka na poziomie mowy.
- Rozsądek jest predyspozycją spokrewnioną z rozumem. To zdolność do obiektywnego oceniania informacji. Każdy z nas wydaje sądy, czyli opinie na różne tematy. Mogą to być sądy prawdziwe (zgodne z rzeczywistością), prawdopodobne (wyglądające na zgodne z rzeczywistością) lub fałszywe (niezgodne z rzeczywistością). Czasami trudno ocenić wartość sądu, dlatego powinniśmy poddać go krytyce, czyli w miarę naszych możliwości obiektywnej ocenie. Dopiero taki osąd (sąd krytyczny) może być wartościowy i wnosić coś nowego do poznania świata. Rozsądku nie należy mylić ze zdrowym rozsądkiem będącym skłonnością umysłu do oceniania w zgodzie nie tyle z obiektywnym stanem rzeczy, ile z przekonaniami większości ludzi, zwłaszcza autorytetów.
- Sumienie jest zdolnością umysłu ludzkiego do oceniania własnego postępowania w kategoriach moralnych i orzekania, co w tym postępowaniu jest dobre, a co złe. Oceniamy innych ludzi, także pod względem moralnym, i to samo robimy lub powinniśmy robić w odniesieniu do siebie. Przychodzimy na świat z sumieniem latentnym, to znaczy takim, które dzięki pomocy rodziny i wychowawców powinniśmy rozwinąć, a później nadal już samodzielnie rozwijać. Dopiero gdy sami przejmiemy stery, możemy mówić o sumieniu dojrzałym, dzięki któremu jesteśmy w stanie obiektywnie ocenić własne postępowanie pod względem moralnym i zmieniać to postępowanie in plus. Osoba o dojrzałym sumieniu nierzadko ocenia siebie surowiej niż innych, nie szukając samousprawiedliwienia dla swoich występków. Znajduje ona ukojenie, gdy towarzyszy jej spokój sumienia, moralny dobrostan. Kiedy natomiast postępuje niewłaściwie, pojawiają się u niej wyrzuty sumienia jako niepokój moralny. Sumienie jest najważniejszym dla nas autorytetem moralnym, którego należy słuchać nawet wtedy, gdy inni sądzą inaczej. Przeciwieństwem sumienia dojrzałego jest sumienie niedojrzałe, niezdolne do obiektywnej oceny własnego postępowania moralnego. Z tym sumieniem mamy do czynienia w przypadku m.in. hipokryzji, czyli znaczącej rozbieżności między głoszonymi ideami a postępowaniem.
- Do każdego organizmu oprócz informacji rzeczywistej dociera informacja latentna, tj. nieujawniona, nieprzyswajana przez potencjalnego odbiorcę, a jedynie przezeń przepływająca bez żadnych następstw (np. fale radiowe). Tę rzeczywistą pochodzącą z zewnątrz (z szeroko rozumianego środowiska) odbieramy zmysłami. Drugim ważnym źródłem informacji jest nasz własny umysł, skąd pochodzi informacja wewnętrzna. Podobnie jak poprzednia, również ona jest wysyłana na zewnątrz. Dzięki wymianie informacji z jednej strony poznajemy świat, a z drugiej sami dajemy się poznać przez środowisko.
- Gdy mówimy o odbiorze informacji przez istotę żywą, mówimy de facto o doświadczaniu czegoś. Doświadczamy bólu, przyjemności, cierpienia, bliskości itd., a owo doświadczanie kształtuje nasze doświadczenie, to znaczy stan posiadania zasobów percepcyjnych, emocjonalnych i intelektualnych. Ludzkie doświadczenie pochodzi z dwóch źródeł: zewnętrznego, które dociera do nas poprzez zmysły, oraz wewnętrznego, z naszego własnego umysłu, a także genotypu („umysłu gatunkowego” zawierającego informację zapisaną podczas filogenezy w DNA). Korzystamy nie tylko z doświadczenia własnego, lecz również ze zgromadzonego przez naszych przodków, a nam przekazanych w dziełach kultury, zwłaszcza w formie zwerbalizowanej. Owo niebezpośrednio „nasze” doświadczenie nazywamy doświadczeniem kulturowym. Innym danym nam a priori jest doświadczenie wrodzone, przekazane w genach. Oba te rodzaje doświadczeń, jako że stanowią dorobek naszych przodków (wrodzone są dorobkiem wszystkich naszych przodków, łącznie z najodleglejszymi zwierzęcymi i przedzwierzęcymi, zaś kulturowe są dorobkiem tylko ludzkich przodków), nazywa się je łącznie doświadczeniem filogenetycznym. Oprócz filogenetycznego jest też doświadczenie ontogenetyczne, czyli nasze osobiste, zdobyte w ciągu dotychczasowego życia przez nas samych. Ono też pochodzi z dwóch źródeł: zewnętrznego (zmysłowego) oraz wewnątrzumysłowego.
- Nie inaczej jak w przypadku doświadczania i myślenia, zapamiętywanie jest możliwe dzięki temu, że dociera do nas informacja. Pamięć jest informacją wykorzystywaną przez gromadzący ją podmiot do własnych celów, zazwyczaj rozwojowych. Co tyczy się ludzkiej pamięci, zewnętrzna informacja pochodzi od wszystkich zmysłów, a zwłaszcza wzroku i słuchu, które odegrały ogromną rolę w ukształtowaniu się języka, następnie zaś w wymianie myśli, która stworzyła nas i naszą kulturę. Dlatego nasza pamięć jest przede wszystkim pamięcią obrazów i dźwięków. Bity informacyjne docierające do naszej świadomości zrazu są przechowywane w pamięci krótkotrwałej, ze swej natury ulotnej, gdzie goszczą bardzo krótko, a potem zazwyczaj zanikają. Jeśli jest to istotna dla nas informacja, zostaje przeniesiona do pamięci długotrwałej, to znaczy zostaje względnie trwale zapamiętana. Sprzyjają temu m.in. silne emocje, skojarzenia oraz wielokrotne powtarzanie. Wszystko to służy powstaniu w miarę trwałej ścieżki neuroprzekaźnikowej w postaci śladu pamięciowego w mózgu.
- Uczymy się przez całe życie. Proces ten, choć na początku całkowicie nieświadomy, zaczyna się już w okresie prenatalnym. Również w niemowlęctwie jest on nieświadomy. Pamięć z tego okresu przybiera postać wdrukowania (ang. imprinting) i jest ona bezwzględnie lub względnie trwała. Pamięć krótkotrwała, pamięć długotrwała oraz wdrukowanie tworzą razem pamięć nabytą, osobniczą. Ale to nie jedyna pamięć wewnętrzna. Innym jej rodzajem jest pamięć genetyczna, czyli pamięć wrodzona, nabyta podczas filogenezy. Dzięki informacji zapisanej w DNA całe nasze ciało, a także umysł, stanowią pamięć naszego rozwoju ewolucyjnego. Niczego nie ma w nas, co nie stanowiłoby odbicia szeroko rozumianego środowiska. W najszerszym więc kontekście, jako byt jesteśmy odbiciem Wszechbytu.
- W przypadku innych gatunków pamięć genetyczna równa się pamięci filogenetycznej. U nas jest inaczej, jako że możemy czerpać też z drugiego magazynu pamięci, którym są zasoby kultury duchowej i materialnej, wielowiekowy dorobek gatunku Homo sapiens. To zewnętrzna, pozaorganiczna pamięć kulturowa, będąca dla każdego z nas pamięcią do nabycia. W zewnętrznym magazynie pamięci, jakim są wspomniane zasoby, przechowywane są informacje oraz doświadczenia zarówno zwerbalizowane, jak i niezwerbalizowane. Korzystając z tego magazynu, poznajemy świat nie tylko własnymi oczyma, ale i oczami innych, zwłaszcza naszych przodków i twórców kultury.
- W tym miejscu warto podkreślić, że pamięć jest przechowywana zawsze w materialnych nośnikach, np. helisie DNA czy ośrodkowym układzie nerwowym (mózgu). Gwoli ścisłości, wszelka materia jest niczym innym jak pamięcią ruchu odbywającego się na różnych poziomach ontycznych. Gdyby nie było aktywności (ruchu) bytów, nie byłoby materii i jej wymiaru czasoprzestrzennego. Ruch energii tworzy materię, materia zaś jest niczym innym jak pamięcią ruchu podporządkowaną prawom przyrody.
- Nie tylko my myślimy. Zwierzęta i inne istoty też myślą, samoorganizując dzięki temu swoje życie. Nasze myślenie różni się jednak od myślenia pozostałych istot. Zwierzę postrzega świat subiektywnie, poprzez pryzmat własnych potrzeb, natomiast dla nas świat może być ponadto obiektywizowanym przedmiotem poznawania. Do samoorganizacji (czyli myślenia lub „myślenia”) niezbędne jest rozpoznanie własnego środowiska, a następnie generalizacja, czyli identyfikowanie innych bytów. W przypadku zwierząt bardzo prymitywnych, jak kleszcze, owym identyfikatorem może być nawet wyłącznie jedna cecha. W przypadku wyższych zwierząt identyfikatorów jest oczywiście więcej. Niemniej generalizacja prowadzi do pojawienia się pojęć, w przypadku nieludzi – pojęć obrazowych na podstawie spostrzeżeń zmysłowych i wtórnie wyobrażeń. Pojęcia nadal są wybiórcze, tzn. są reprezentacjami jedynie ważnych dla podmiotu cech spostrzeżeniowo-wyobrażeniowego obiektu. Gdy nasi przodkowie nauczyli się mówić, a następnie dzielić się myślami, zwierzęce pojęcia obrazowe przekształciły się w pojęcia obrazowo-słowne, w skrócie werbalne. Pojawienie się pojęć werbalnych, zrazu w mowie, potem także w piśmie, pozwoliło na ich uściślanie, aż przybrały formę m.in. terminów naukowych. Dzięki temu mogło dokonać się płynne przejście od myślenia o konkretach do myślenia o abstraktach jako wybranych cechach wyodrębnionych z różnych, czasami bardzo odmiennych bytów. Niemożliwe jest myślenie bez posiadania siatki pojęć, tak ogólnych, jak jednostkowych. Mamy tu do czynienia z oddziaływaniem obustronnym: myślenie rozwija siatkę pojęć, a bogata siatka pojęć sprzyja myśleniu. Dla człowieka charakterystyczne są różne rodzaje myślenia obce zwierzętom: abstrakcyjne, racjonalne, krytyczne, spekulatywne, metaforyczne itd.
- Oprócz poziomów mentalnych (vegetatio, anima, psyche, nous) i zjawisk mentalnych (spostrzegania zmysłowe i intuicyjne, odczuwanie, wyobrażanie, myślenie, zapamiętywanie itp.) warto wspomnieć o obszarach mentalnych, czyli o świadomości, podświadomości oraz obszarach nieświadomości wewnętrznej i zewnętrznej. Wraz z pojawieniem się możliwości porozumiewania się za pomocą słów oraz wymiany idei stopniowo rodziła się świadomość, a wraz z nią kultura i jej materialny odpowiednik – cywilizacja, zwane łącznie noosferą globalną. Świadomość jako predyspozycja jest właściwością intelektu do krytyczno-logicznego odbioru przekazu informacyjnego, która ma za zadanie odróżnianie rzeczywistości subiektywnej (świata umysłu) od obiektywnej (szeroko rozumianego środowiska), dobra moralnego od zła moralnego, prawdy od fałszu, aktów wolnej woli od aktów zniewolenia umysłu itd. To wszystko jest możliwe dzięki stopniowemu odkrywaniu zarówno głębszych poziomów rzeczywistości, jak i wspomnianych wartości.
- Niektóre wyższe zwierzęta (naczelne, delfiny) mają pewne cechy („przebłyski”) świadomości. Nie jest to jeszcze właściwa świadomość, lecz co najwyżej protoświadomość, czyli wiedza niezbędna do orientowania się w środowisku i do życia na poziomie mentalnym niższym od intelektualno-duchowego. Protoświadomość stanowi szerokie spektrum. Ze wszystkich trzech zakresów (wegetatywnego, animalnego, psychicznego) najwyżej plasuje się protoświadomość psychiczna i to jej najbliżej do świadomości. Jej pogranicze u zwierząt wyższych zbliżające ją do świadomości – aczkolwiek bez osiągania tego poziomu ze względu na niemożność werbalizacji myśli (pojęć) – możemy nazwać przedświadomością. Protoświadomość jest wiedzą, ale jest to wiedza powierzchowna, ograniczająca się co najwyżej do odpowiedzi na pytanie o formę (cechy zewnętrzne). Dopiero na poziomie świadomości pojawiają się pytania o esencję, czyli o zakres wiedzy wgłębnej charakterystycznej tylko dla osoby świadomej.
- Świadomość pojawiła się wskutek emergencji, która odpowiada również za pojawienie się życia i umysłu na wspomnianych czterech poziomach. Świadomość, będącą cechą umysłu, czasami na zasadzie pars pro toto utożsamiamy z nim samym. Fenomen świadomości wiąże się z odkrywaniem prawdy o świecie obiektywnym: poznany obszar rzeczywistości to obszar, którego jesteśmy świadomi, a poznanie staramy się zbliżyć jak najbardziej do prawdy, tzn. do tego, co istnieje obiektywnie. Jednakże należy pamiętać, że świadomość wiąże się również z odkrywaniem innych wartości, np. dobra, sprawiedliwości, wolności, godności. Ze świadomością współistnieją inne predyspozycje intelektu, takie jak sumienie (będące de facto świadomością ładu moralnego), wolna wola (świadomość wyboru i postępowania zgodnego z wyborem), rozum (świadomość logiki), rozsądek (świadomość istnienia świata obiektywnego). Nawet pierwotnie zwierzęce predyspozycje typu zmysły, wyobraźnia czy emocje, mogą (a nawet powinny!) być kontrolowane przez świadomy umysł. On to sprawia, iż świat nabiera dla nas głębi. Dzięki świadomości zdajemy sobie sprawę, że skądś idziemy i dokądś idziemy, a nasza wędrówka przez życie ma sens. Stąd bierze się m.in. zainteresowanie problemem śmierci i jej konsekwencjami. Im wyższy reprezentujemy poziom świadomości, zwłaszcza moralnej i intelektualnej, tym większy nasz udział w nadawaniu celowości oraz sensu własnemu życiu.
- Znana jest Freudowska metafora świadomości jako czubka góry lodowej. Jej druga, niezauważalna część miałaby reprezentować podświadomość, czyli olbrzymią część informacji docierającej do umysłu ludzkiego, która albo nie trafiła do poziomu świadomości, albo trafiła tam, lecz po pewnym czasie stamtąd zniknęła w procesie zapominania. Jednakże nawet to, co zapomniane, niekoniecznie bezpowrotnie znika. Informacja, która dociera do naszego umysłu, ma za zadanie przede wszystkim zaspokoić potrzeby wegetatywne, następnie animalne, psychiczne, a dopiero na samym końcu duchowe. Taka kolejność jest warunkiem sine qua non naszego przetrwania. Jest naturalną koleją rzeczy, że część informacji w procesie zapominania przechodzi ze świadomości do podświadomości, ale bywa też odwrotnie – informacja z podświadomości ujawnia się w obszarze świadomości, np. podczas intuicji.
- Podświadomość stanowi zaledwie część rozległej sfery zwanej nieświadomością. Każdy poziom umysłu ma swoją „świadomość”, będącą wiedzą charakterystyczną dla danego poziomu. Patrząc z naszej strony, od strony noosfery, są to kolejno: podświadomość, nieświadomość psychiczna, nieświadomość animalna, nieświadomość wegetatywna i nieświadomość wegetabilna, czyli głęboka nieświadomość organiczna, np. procesów zachodzących w komórkach. To obszary naszego umysłu, a nawet szerzej – organizmu. Niemniej oprócz nieświadomości wewnętrznej (wewnątrzumysłowej i wewnątrzorganicznej) istnieje też otaczający nas bezkres nieświadomości zewnętrznej, tzn. to wszystko, co nie dotarło ani do naszego umysłu na dowolnym poziomie, ani do organizmu. Mamy jednak mentalne narzędzia (intuicję, zmysły, rozum, rozsądek), by stopniowo czerpać informację z rzeczonego bezkresu. Niestety dysponujemy też środkami (jak zła wola), które nam to utrudniają. Wraz ze wzrostem świadomości osobniczej otwiera się też powoli przed nami transświadomość, obszar świadomości dostępny całemu gatunkowi Homo sapiens.
- Wszystkie byty, które gdziekolwiek istnieją, można by podzielić na byty-systemy naturalne i pozostałe byty. Te pierwsze mogą samodzielnie się rozwijać, czyli organizować się, natomiast te drugie „samodzielnie” mogą się jedynie rozpadać. Samotworzenie (samoorganizacja) jest wpisana w naturę wszelkich systemów naturalnych, zwłaszcza tych ożywionych, jak komórka, tkanka, organizm, cała istota żywa (np. osoba ludzka), populacja.
- Niemniej każdemu rozwojowi towarzyszy rozpad. Jest to zjawisko zupełnie naturalne, rozwój polega bowiem na ustawicznym naruszaniu status quo, co sprowadza się do zanikania dotychczasowych struktur i pojawiania się nowych. Rozwijamy się pod różnymi względami: fizycznym, psychicznym, społecznym itd. Mimo nasilania się wraz z wiekiem procesów degeneracyjnych do końca życia rozwija się nasze ciało. Także nasz umysł powinien się rozwijać do ostatnich dni. Szczególnie ważny dla bycia człowiekiem jest rozwój na poziomach noosfery i psychosfery, a więc rozwój intelektualny, moralny, estetyczny, światopoglądowy, uczuciowy, społeczny. Każdy z nich jest dla nas istotny, ale najistotniejszy wydaje się rozwój moralny, ponieważ to on ostatecznie zadecyduje o naszym być albo nie być, o przyszłości naszego gatunku.
- Konsekwencją rozwoju jest wzrost, a następnie dojrzałość, będąca de facto zawsze dojrzałością-w-budowie. Oznacza to, że jest ona prawie docelowym etapem w rozwoju tej istoty, niemniej owa „docelowość” podlega dalszemu rozwojowi. Dlatego można by rzec, iż dojrzałość to stan co najwyżej na dzisiaj, jutro natomiast powinien być on zastąpiony przez „dojrzalszą dojrzałość”. Dotyczy to zwłaszcza naszego intelektu, w tym takich jego predyspozycji, jak sumienie, postawa wolitywno-emocjonalna, racjonalność, świadomość czy inteligencja. Zauważmy przy okazji, że dojrzałość to z jednej strony synonim pełni człowieczeństwa, z drugiej zaś jego cel. Tak, celem naszego życia jest pełnia człowieczeństwa, celem człowieczeństwa – dojrzałość, która jest wciąż w budowie, twórcza, ewoluująca.
- Rozwój powinien mieć charakter wszechstronny, holistyczny, nieograniczony tylko do jednego aspektu, np. fizycznego. Szczególnie niebezpieczna jest sytuacja, gdy zabraknie miejsca na rozwój moralny, zwłaszcza w wypadku wysokiego poziomu intelektualnego. Każdy rozwój wiąże się z wysiłkiem, pewną pracą do wykonania, co pociąga za sobą zużycie energii, którą i nasz organizm, i nasz umysł starają się oszczędnie gospodarować. Z tego powodu mamy naturalną skłonność do unikania trudu. Na ogół nie przepadamy za wysiłkiem, dopóki nie zrozumiemy, jak bardzo jest on ważny dla rozwoju. Na szczęście, oprócz naturalnej skłonności do oszczędzania energii, mamy też wolną wolę, ważną predyspozycję umysłu, pozwalającą nam przezwyciężać prokrastynację.
- Rozpad zaczyna się w organizmie już na poziomie komórkowym, gdzie spotykamy dwa jego rodzaje: niezaplanowany, posiadający zewnętrzną przyczynę, np. skaleczenie (nekroza), oraz zaplanowany, wpisany w wewnętrzne procesy biologiczne (apoptoza). Dzięki apoptozie usuwane są z organizmu komórki zbyteczne. Mimo obumierania miliardów komórek codziennie powstaje mniej więcej tyle samo nowych. Do rozpadu na poziomie wegetatywnym przyczynia się niezdrowy tryb życia oraz niezdrowe środowisko. Na poziomie animy najbardziej nam szkodzą: przewlekły stres, emocje negatywne i sztywne programy behawioralne. Na poziomie psyche – wszelkie aberracje społeczne i uczuciowe. Rozpad wiąże się z zaburzeniami tudzież chorobami od somatycznych po psychiczne.
- Ze wszystkich chorób najbardziej niebezpieczne są choroby ducha, które niszczą nas samych, innych ludzi, a pośrednio całą planetę. Wynikają one z nieprawidłowości w funkcjonowaniu naszego umysłu na poziomie nous. Zaliczamy do nich m.in. nienawiść, okrucieństwo, zawiść, chciwość, pogardę, butę, hipokryzję, zemstę, kłamstwo, fanatyzm, oszustwo, znieczulicę, paranoję. Jedne z tych chorób wiążą się z niezdrową emocjonalnością, inne z wypaczonym sumieniem, irracjonalnością i/lub złą wolą. Wszelkie zaburzenia i choroby, a w szczególności choroby duchowe, blokują nasz umysł, nie pozwalając mu się otworzyć na to, co dobre, zdrowe, pożądane, prorozwojowe. Blokada umysłu polega na zamknięciu się na informację, która powinna do nas dotrzeć. Tym, co blokuje umysł na różnych poziomach jest emocjonalność negatywna: od długotrwałego nieprzyjemnego nastroju, poprzez negatywne emocje i uczucia, aż po destruktywną postawę wolitywno-emocjonalną.
- Tym, co nas różni od zwierząt i czyni ludźmi, jest czwarty poziom umysłu – intelekt z ekwipunkiem wyłącznie ludzkich cech, takich jak świadomość, wolna wola, intuicja, rozum, rozsądek, dojrzałe sumienie, postawa wolitywno-emocjonalna. To on odkrył takie wartości, jak dobro, piękno, racjonalność, prawda, godność. Stworzył i nadal tworzy zarówno noosferę globalną, czyli dorobek cywilizacyjno-kulturowy kilkunastu tysięcy ludzkich pokoleń rozsianych po całym świecie, jak też naszą własną noosferę personalną, obficie czerpiącą z tej globalnej i w rezultacie ją zasilającą. To intelekt (nous) obficie korzystający z dziedzictwa kulturowego buduje naszą osobę wraz z osobowością jako zespołem jej cech.
- To, jacy jesteśmy i kim jesteśmy, zawdzięczany przede wszystkim umysłowi, który przez miliony lat sam się organizował, korzystając z pomocy i zasobów środowiska. Fizycznie byliśmy słabsi niż inne drapieżniki, dlatego zostaliśmy „zmuszeni” rekompensować sobie słabość przymiotami umysłu. Wskutek coraz to większego rozkwitu „mentalnego środowiska” wzrosło nasze zaciekawienie światem, kognitywność, innowacyjność. Dzięki świeżo nabytym umiejętnościom posługiwania się zwerbalizowanym językiem oraz możliwej już teraz wymianie idei, a także dzięki współpracy na szerszą skalę, w postępie niemal geometrycznym wzrastała nasza kreatywność na różnych polach. Zaczęliśmy najpierw tworzyć obiekty praktyczne, takie jak narzędzia, ubrania czy siedziby, a później również te „nieproduktywne”, pozornie redundantne, będące dziełem wyobraźni i innych ludzkich predyspozycji. W ten sposób zapoczątkowaliśmy sztukę i religię jako odpowiedzi na odkrywanie głębszych poziomów rzeczywistości światu zwierzęcemu nieznanych.
- W trakcie rozwoju intelektualno-duchowego pojawiła się świadomość jako umiejętność odróżniania wartości pożądanych od niepożądanych, a nade wszystko odróżniania świata wewnętrznego od zewnętrznego. Matką wszystkich wartości wydaje się dobro (w naszym przypadku – dobro moralne). Samo odkrycie dobra to za mało, aby być człowiekiem; dopiero aktywne czynienie dobra, jakim jest permanentny rozwój pozytywnych uczuć (miłości, przyjaźni), świadczy o naszym człowieczeństwie. Dlatego tak ważny dla nas i dla przyszłości naszego gatunku jest rozwój moralny i duchowy.
- Kolejnym czynnikiem, który stanowi o naszym byciu kimś-więcej niż tylko zwierzęciem, jest światopogląd jako zespół przekonań oraz wyobrażeń na temat świata ukształtowanych przy znaczącym udziale emocji. Będąc de facto komponentem umysłu ludzkiego, może być on taki, jak sam umysł: znajdować się w ciągłym rozwoju lub pozostawać mentalną skamieliną. W każdym światopoglądzie najważniejsze są odpowiedzi na pytania egzystencjalne ABC, czyli o Boga, człowieka i świat. Na odpowiedziach na pytania o Boga, zazwyczaj silnie nacechowanych emocjonalnie, a następnie o człowieka i świat, zbudowany jest światopogląd każdego z nas, którego jesteśmy gotowi bronić jak najważniejszych wartości. Dzieje się tak dlatego, że światopogląd jest zespołem naszych myśli, częścią naszego umysłu, a więc na dobrą sprawę – nas samych.
- My sami jesteśmy myślą, która uczestniczy w ejdetycznym wymiarze rzeczywistości, obficie czerpie z tego wymiaru, a jednocześnie stanowi nierozłączną jego część. Jesteśmy jedną z wielu lokalnych całości; bytem-systemem, który stanowi odbicie Wszechbytu jako holistyczno-emergentnej Całości, będącej najwyższym systemem, nadsystemem wszelkich systemów.
- Celem naszego życia powinno być sięganie coraz wyżej, a więc rozwój, najlepiej wszechstronny. To zaś oznacza ciągłą reorganizację umysłu, samotworzenie własnej osoby, samoorganizację charakterystyczną nie tylko dla nas, ale też dla całej rzeczywistości. O wiele łatwiej nam współtworzyć samych siebie na poziomie intelektu, gdy postępujemy szlachetnie, troszcząc się o własną i cudzą godność; ona to bowiem stoi na straży człowieczeństwa. Godność, dojrzałość, apogeum człowieczeństwa – to cechy, jeśli nie tożsame, to przynajmniej sprzęgnięte ze sobą. Nie ma godności bez trudu rozwoju, nie ma bez owego trudu dojrzałej osobowości, dojrzałego sumienia, dojrzałej emocjonalności itd. Bez wysiłku nie jest możliwa pełnia człowieczeństwa.
- Wraz z osiągnięciem wyższego poziomu mentalnego przez cały gatunek lub konkretnego osobnika otwierają się przed nimi nie tylko nowe perspektywy rozwojowe, lecz także większe możliwości destrukcji tak samych siebie, jak własnego środowiska. Każdy kij ma dwa końce. Zamiast dobrej woli może się pojawić zła wola, w miejsce twórczej postawy – postawa destruktywna. To, co szkodliwe dla wszystkich, nie wyłączając nas samych, a co pochodzi z umysłu zostało nazwane chorobami ducha. Niektóre z tych chorób (np. agresja) znane są także światu zwierząt, niemniej u nich trwają one nie dłużej niż potrzeba samoobrony, zdobycia pokarmu lub partnera. My potrafimy wydłużać złość, nienawiść bądź lęk ponad normę czasową albo wręcz katapultować je w przyszłość. Wszelkie choroby duchowe wynikają z niedojrzałości. Z niedojrzałości intelektualno-moralnej wyrastają m.in. fanatyzmy. Lekarstwem na te choroby jest rozwój, najlepiej holistyczny, z moralnym na czele. Na niewiele jednak zda się rozwój jednostki (owej lokalnej całości), jeśli wraz z nią nie będzie się rozwijało jej środowisko, a więc różne szersze lokalne całości – od naszych najbliższych z rodziny i innych wspólnot aż po całą planetę z różnorodnością ekosystemów.
Dokąd zmierzamy?
- Od zawsze nurtowała człowieka myśl, co stanie się z nim po śmierci. Czy istnieje jakaś forma dalszej egzystencji? Jeśli tak, to jaka? Odpowiedzi na te pytania udzielały najchętniej różne religie, ale ich „wiedza objawiona” z reguły ograniczała się do straszenia karami i do obietnic „życia wiecznego” dla spolegliwych.
- Życie jest zjawiskiem biologicznym, co oznacza, że poza systemami biologicznymi, takimi jak organizmy lub komórki, nie istnieje. Po śmierci osobnika rozpadają się wszelkie biosystemy tworzące żywą istotę. Dotyczy to także ludzi. Gdy rozpada się forma bytu, wraz z nią rozpada się również ejdos, który ją tworzył. Nieubłagane są prawa przyrody.
- Niemniej pragnienie nieśmiertelności na dobre zagnieździło się w ludzkim umyśle. Skoro wątpliwą nieśmiertelność oferują nam religie, to może nauka zaproponuje ciekawsze wizje przyszłości? Z tej nadziei bierze się wysyp różnych naukowych i pseudonaukowych pomysłów – od bioinżynierii, która miałaby poprawić nasz genotyp, aż po „wcielenia” jeden do jednego mózgu zeskanowanego w jakimś komputerowo-elektronicznym systemie. To prawdopodobnie kolejne mrzonki. A może rozwiązaniem jest reinkarnacja?
- Wiele przemawia za tym, że nasza personalna nieśmiertelność sprowadza się do jednego: wzbogacania noosfery globalnej. Kto czyni dobro, kto dąży do poznawania prawdy, kto innych uszczęśliwia (nie zapominając też o sobie), ten nie powinien obawiać się śmierci, bez względu na to co dalej. Jego czyny otwierają mu bowiem bramy do nieśmiertelności – imiennej czy bezimiennej, to już sprawa mniej istotna. O wiele więc mądrzej postępują ci, którzy zamiast martwić się o „przyszłe życie” w zaświatach, troszczą się o jakość obecnego, jedynego realnego. Niewykluczone, że nasz umysł, będąc częścią umysłu Wszechbytu, na zawsze stanie się jego częścią.
- A co dalej z ludzkością? Dokąd zmierzamy jako gatunek? Tam, gdzie mamy do czynienia z wolą, zwłaszcza z wolną wolą, która może przybierać też postać skrajnie destrukcyjną, przyszłość naszego gatunku staje się nieprzewidywalna. Nie sposób jednak żyć bez wizji przyszłości, nawet gdyby to wyobrażenie okazało się jedną wielką pomyłką. Zawsze jesteśmy w drodze do przyszłości, w pewnym sensie żyjemy dla niej, więc powinniśmy „wiedzieć”, dokąd zmierzamy, a przynajmniej znać kierunek naszych dążeń. Nagromadzone arsenały broni jądrowej oraz krótkowzroczność wielu polityków i społeczeństw nie napawają optymizmem. Widmo ogólnoświatowego konfliktu niestety nie odeszło do przeszłości wraz z zimną wojną. Kolejną niepokojącą rzeczą jest coraz to większa łatwość w zdobyciu broni masowego rażenia. Inne niebezpieczeństwo grozi nam z powodu zmian klimatycznych, które mogą poskutkować globalnym chaosem, jak również problemami i sprzecznymi interesami na różnych płaszczyznach.
- Jedno wydaje się pewne: nie ma przed nami pomyślnej przyszłości, jeśli nie zaczniemy pracować nad sobą i powoli się zmieniać in plus. Ogromną dla nas szansą jest ogólnoludzki rozwój intelektualno-duchowy z moralnym na czele. Jedni może mniej, inni bardziej, ale niestety my wszyscy pozamykaliśmy się w mentalnych gettach, dzieląc świat na „swoich” i „obcych”, co niezwykle utrudnia współpracę, ta natomiast jest warunkiem naszego dalszego istnienia pod wspólnym niebem. Odrzucenie wszelkich dogmatów i odejście od bezkrytycznego zawierzenia autorytetom pozwoli nam na wyzbycie się blokad umysłu zniewolonego chorobami duchowymi, takimi jak nienawiść, zemsta czy buta. Do pozytywnych zmian mogą doprowadzić programy wychowawcze skierowane do wszystkich ludzi bez względu na wiek. Jeśli mamy przetrwać, musimy pracować nad sobą i współpracować ze sobą na globalną skalę. Trzeba doprowadzić do synergii ludzkiego ducha, a następnie do jego integracji. Oba te etapy rozwojowe mogą doprowadzić do emergencji rodzaju ludzkiego, po której rozpocznie się nowa era nie tylko w naszym życiu, lecz także całej błękitnej planety. Ów „koniec” dotychczasowego gatunku Homo sapiens może być początkiem nowego – Homo angelus. Ale to wszystko zależy od nas i tylko od nas.
[1] Tutaj rzeczywistość została potraktowana jako byt jednostkowy, jedyny w swoim rodzaju (stąd użycie wielkiej litery). Możliwe jest też użycie synonimu Całość.
[2] Tylko po to, aby odróżnić go od umysłu posługującego się mózgiem, stosuję w tym przypadku cudzysłów.